sobota, 29 listopada 2014

Świadomy sen

Każdy z nas miewa sny, lepsze gorsze.
A Ty, jak często je miewasz? Raz, może dwa razy w tygodniu?
Co Ci się śni? Dosłownie wszystko, nie masz na to wpływu, zresztą to bez znaczenie, ponieważ po przebudzeniu przeważnie nie wiele pamiętasz.
A zdarzyło Ci się kiedyś obudzić się ze łzami w oczach, czy rozczarowaniem, ponieważ na dworze nie ma nowiuśkiego samochodu, basenu?
A co jeśli ja potrafię temu wszystkiemu zaradzić? Tak, właśnie ja! Co jeśli sprawię, że wszystkie powyższe problemy związane ze śnieniem znikną? Potrafię Ci pomóc, a jest to znacznie prostsze niż się wydaje, potrzeba Ci tylko  kilku drobnych wskazówek, na które możesz liczyć, silnej woli i po postu zaangażowana! To co, gotów?!

Na początek podzielę się z Toba moją wiedza na temat świadomego snu, czy ogólnie snu.
Czy wiesz, że co noc przeciętny człowiek miewa po 2-3 sny? A co jeśli takowy człowiek mógłby dany sen kontrolować? Śnic z pełną świadomością, iż jest to tylko i wyłącznie sen, w każdej chwili mogąc go po prostu przerwać. Tworzyć postacie, budynki, latać posiadać dosłownie wszystko. Nigdy więcej nie martwic się nocnymi koszmarami.
A teraz zaskoczę Cię, ponieważ jest to w pełni możliwe i jesteś w stanie to osiągnąć! Wystarczy, że opanujesz technikę świadomego snu.

Czym jest świadomy sen?

Świadomy sen (LD) jest snem, w którym śniący zdaje sobie sprawę z tego, że śni. Świadome sny mogą być wykorzystane w zwalczaniu koszmarów, jako narzędzie poznania swojej jaźni albo też dla rozrywki. W snach, gdzie śniący posiada odpowiednio wysoki poziom kontroli nad treścią marzenia sennego, można zrealizować każde swoje pragnienie.
Ten oto fragment z Wikipedii można skrócić stwierdzeniem, iż każda osoba, która opanowała LD na wystarczająco wysokim poziomie jest w stanie stworzyć sobie zupełnie odrębne, bezproblemowe, w pełni kontrolowane życie we własnym śnie. Czyż już sama teoria nie brzmi zachęcająco?
W trakcie snu jesteśmy w stanie latać, oddychać pod wodą, czy prowadzić "przyziemne" życie w ogromnej willi, uprawiając seks z najpiękniejszymi kobietami (w przypadku kobiet przeważnie z mężczyznami)
 
 

Jak osiągnąć świadomy sen?

Technik, które pomogą nam wam w opanowaniu świadomego snu jest naprawdę wiele. Im więcej osób praktykujących świadomy sen tym więcej rad, metod, technik. Ty również  możesz znaleźć, bądź też na podstawie tych z którymi Cię zapoznam, wymyślić swoją własna skuteczna technikę.
Zacznijmy więc od podstaw. Musimy pierw opanować spamiętywanie naszych snów, bo po co nam idealny sen o którym zapomnimy z samego rana?
Sprawdzoną i przez wszystkich polecaną metodą jest "Dziennik snów". Czym jest dziennik snu?
Jest to zeszyt, kartka, czy nawet notatnik, który większość z nas ma w telefonie, w którym będziemy zapisywać każdy swój sen. Większość z nas mimo wszystko nie pamięta snu po przebudzeniu, co zazwyczaj spowodowane jest gwałtowna pobudką, czemu również możemy z łatwością zapobiec.
Zaraz po przebudzeniu układamy się w najwygodniejszej pozycji, nie wychodząc z łózka nawet na przysłowiowe "siku", zamykamy oczy i staramy się przypomnieć co nam się śniło. Zazwyczaj dana metoda skutkuje. Gdy przypomniany sobie już nasz sen zapisujemy go w dzienniku. Staramy się umieścić w notatce jak najwięcej szczegółowych informacji, bardzo pomaga nam również zapisywanie daty każdego snu oraz nadanie mu tytułu. Jeśli jednak nasz mózg odmawia nam współpracy staramy się zapisać chociażby pojedyncze wyrazy tzw. słowa klucze.
 
 
Kolejną metoda, która pomoże nam osiągnięcie LD ułatwić jest test rzeczywistości. Test rzeczywistości możemy wykonywać na wiele sposobów, moim zdaniem jednym z najprostszych jest zatykanie nosa, a konkretniej próba oddychania z zatkanym nosem. W świecie realnym nie jesteśmy w ten sposób w stanie oddychać, zaś w śnie nawet to jest możliwe. Czyli dany test pomaga nam w odróżnieniu snu od jawy, a robić go możemy dziennie po kilka, kilkanaście razy.
 
Teraz przechodzimy do konkretnych technik. Jedną z technik jest Mnemonic Induction of Lucid Dreams (MILD). MILD polega na "wmawianiu" sobie tego, że chcemy dany świadomy sen osiągnąć. Jak to konkretnie wygląda. Przed snem, być może leżąc już w łóżku stale powatzamy słowa:
 
"Tej nocy będę świadom, że śnię
Tej nocy osiągnę świadomy sen
Jutro rano będę pamiętać swój sen"
 
Rzecz jasna sekwencja słów jest dowolna i możemy mówić naprawdę "co chcemy" 
 
Trudniejsza metodą z kolei jest Wake Induced Lucid Dream (WILD). WILD polega na zaśnięciu bez utraty świadomości. Kluczem do WILD jest relaks. Naszym zadaniem jest się kompletnie odprężyć, osiągnąć płytki sen, a następnie podążać w jego głąb, będąc świadomymi wszystkiego.
W tym wypadku polecam poniższe nagranie:
 

Małe podsumowanie

Na czym więc powinniśmy się skupić? Z pewnością jest to:
- Codziennie rano sięgaj po dziennik snów, trzymaj go blisko łóżka.
- Przed snem wmawiaj sobie, iż chcesz tej nocy zachować świadomość
- Wykonuj test rzeczywistości
- Oglądanie filmów, rozmowa czy odsłuchiwanie nagrań na temat LD również pomaga
- Kluczem do sukcesu jest skupienia jak i relaks.
Pamiętaj, że jest masa sposobów, które pomogą Ci w uzyskaniu LD!
 
 Jak zwykle na koniec jestem ciekaw waszego zdania i waszych doświadczeń
 Jakie macie zdanie na temat świadomego snu, jest to coś co chcielibyście opanować?
A może ktoś z was doświadczył LD? Ma własną metodę, która pomoże w opanowaniu? Porzielcie się proszę ze mną swoimi spostrzeżeniami :)
 
 

piątek, 21 listopada 2014

"Przedświęta" Czujesz to?

Mamy listopad, doskonały czas na to, by puścić świąteczną reklamę Coca coli!
W powietrzu niemalże unosi się zapach iglastych drzewek, pierogów z kapustą i grzybami, oszczanego śniegu i odwilży.
A co jeśli ja tego wszystkiego nie lubię? Fałszywych Świętych w galerii, bombek, lampek, świątecznych reklam, Kevina co roku?! Wszystko jest takie monotonne, rok w rok to samo. Czar Świąt prysł już dawno temu, a z roku na rok, nie ukrywam, jest coraz gorzej. Nie zdziwił bym się, gdybym pewnego zimowego popołudnia zzieleniał, porósł futrem i zamieszkał w górach, wraz z psem gdzie mógłbym dzielić się z nim moją nienawiścią do Świat.
Ale nie! Stop! Przecież to Święta, narodziny Jezusa! To czas, który koniecznie musimy spędzić w rodzinnym gronie, otoczeni jedzeniem i dekoracjami na, które wydaliśmy kupę kasy!
Skąd więc wzięła się ta nienawiść, pogarda?
Nie wzięła się ona tylko i wyłącznie z tego, że jestem niewierzący, a Święta są dla mnie tylko i wyłącznie tradycją. Jest to spowodowane wszechobecną sztucznością, panującą w tym okresie praktycznie wszędzie, "magią Świąt"
Włączysz telewizor - Święta
Pójdziesz do galerii - Święta
Pójdziesz do supermarketu - Święta
Włączysz radio - Święta
Internet - Święta
Facebook - Święta
Święta
Święta...
... Święta
Odnoszę przedziwne wrażenie, że cały świat postawił sobie za cel, zagnieżdżenia w nas świątecznej atmosfery, ewentualnie wciśnięcia nam paru świątecznych badziewi i wyruchania nas z pieniędzy podczas zaopatrzania się w żywność czy prezenty. Święta wręcz kipią sztuczną uprzejmością. Ludzie, którzy w dzień powszedni nie maja ochoty powiedzieć ci "dzień dobry" wysyłają w twoim kierunku "szczere" uśmiechy, życząc ci wszystkiego najlepszego
A po co to wszystko? Ta świąteczna atmosfera?
Byś mógł usiąść przy stole w blasku świątecznych lampek, zjeść wszystkie 12 potraw. Byś wydał masę pieniędzy po to by zrobić to co możesz robić praktycznie codzienni, czyli spędzić z rodziną trochę czasu przy stole.
Jednak mimo mojego jakże krytycznego zdania na dany temat, jestem ciekaw waszego?
Jak wy spędzacie Święta? Jakie macie podejście do świątecznej atmosfery?

 
 

wtorek, 14 października 2014

Powrót do blogowania.

Owszem,długo mnie nie było. Jak pewnie większość z was się domyśliła spowodowane jest to spadkiem formy i ucieczką weny. Wszystkie "robocze posty" lądowały w przysłowiowym koszu, jeszcze nie do końca świadome tego, że ich treści nie ujrzy absolutnie nikt po za samym autorem. Z czasem brak weny, pustka w głowie, stała się wręcz irytująca. Wpatrzony w puste, białe tło gdzie powinny pojawić się litery, słowa, a następnie zdania, zaciskałem pięści na klawiaturze. Gdy coś wypłynęło spod moich palców błyskawicznie "witało" się z Backspace'm.
Nie chcąc męczyć się przed monitorem odpuściłem sobie.
Z ogromna nadzieją czekałem na powrót weny. Czekałem... czekałem i czekałem. Tak mijały dni, tygodnie, a od ostatniego postu miną dobry miesiąc. Gdzie więc jesteś moja weno?!
Oczekiwanie na wenę znudziło mi się. Prawdopodobnie, poirytowana moja osobą wena, spakowała walizki, wsiadła w pierwszy lepszy pociąg i odjechała.
To niedopuszczalne, żeby jakaś tam, pożal się Boże wena mnie ograniczała nieprawdaż?!
Postanowiłem więc wziąć klawiaturę w swoje ręce! Odwiedziłem swojego bloga, gdzie od bardzo dawna liczba czytelników jak i wyświetleń stanęła w miejscu, niczym w horrorze, gdzie zegar zatrzymuje się zwykle na godzinie 3:00, która rzekomo należy do demonów.
Otworzyłem kartę nowego postu - będę znów pisał!
Skoro wena do mnie nie wróci, ściągnę ją siłą, ewentualnie stworze nową, lepszą wenę, która towarzyszyć będzie mi stale.
Blogowanie vol. 2 czas zacząć! Co z tym idzie postanowiłem również wprowadzić małą korektę tj. zlikwidować podpisywanie się pod każdym postem. Z czasem z pewnością zmienię też wygląd bloga, jednak obiecuje wam, że nadal będzie on minimalistyczny. Stawiam na prostotę.
Chciałbym też wprowadzić jakąś stałą serię postów. Nie obiecuję, ale być może wezmę się nawet za czytanie książek.

Tak więc: o to krótka historia tego jak Rafał w blasku chwały powrócił do blogowania... teoretycznie rzecz jasna, bo przede mną jeszcze sporo pracy, potu i współpracy ze słownikiem ortograficznym.
Możecie trzymać za mnie kciuki, jak i podsuwać mi świeże pomysły na nowe posty.
Gorąco pozdrawiam i miejmy nadzieję, że w krótce "widzimy" się w nowym poście!

sobota, 6 września 2014

5 sposobów w na łatwiejsze życie.

Witaj drogi czytelniku!
Właśnie, być może wbrew Twojej woli wtargnę z glanami w twe skromne życie! Możesz mi otworzyć, gdy zapukam lub zabarykadować się! Jednak to bez znaczenia, bo i tak prędzej czy później "wjadę z buta"! Cieszysz się?!
A tak na poważnie: To jak właściwie ono wygląda... Twoje życie? Szczerze mówiąc szczegóły kompletnie mnie nie interesują, bo wiem, że bez względu na wiek płeć czy społeczny status jest pełne większych czy mniejszych komplikacji, zawodów i dylematów. Jednym słowem nie jest idealne. Nie mylę się prawda?

Niestety nikt nie zna recepty na idealne życie czy przysłowiowe szczęście. Mimo to jednak postanowiłem podzielić się z Wami kilkoma ciekawymi radami, które mogą nieco ułatwić wam podejście do wielu spraw, które mają ogromy wpływ na Wasze życie. Oczywiście nie twierdze, że po przeczytaniu 5-ciu punktów i wdrożeniu ich w życie staniecie się zaje-kurwa-biście szczęśliwi, a wasze życie drastycznie się zmieni! Powiedzmy, że zdradzę wam swoją receptę, która stosuje od dobrych kilku lat i nie narzekam. Tak więc przygotujcie się. Chwycie w swe dłonie kartkę, coś do pisania i uważnie wszyyystkoo notuujciee.

5 sposobów na łatwiejsze życie


1. Niczego nie komplikować! Jedna z podstawowych zasad "lepszego" życia, udanego związku czy rozwiązywania pracy domowej. A jakich komplikacji macie konkretniej unikać? Wszystkich! Żadnego przekładania sprzątania pokoju, pracy domowej, wyznania miłości - "Jeśli masz to zrobić dziś to zrób to jutro" kategoryczne NIE! Tyczy się też rozmów. Jeżeli zależy Ci na zdrowych kontaktach unikaj typowego "pitu, pitu, pierdolenia", bo nikt tak naprawdę go nie lubi, a przechodź od razu do rzeczy

2. Dokładność i perfekcyjność. Punkt trudno osiągalny dla wszystkich leniuchów, a jednak tak bardzo istotny. Wiem jak większość uczniów podchodzi do życia szkolnego czyli "Dostanę pałę to potem się nauczę i poprawię" Przecież na pierwszy rzut oka nie widać absolutnie żadnej różnicy. Jednak tzw. "poprawka" wchodzi w krew i kłania się nam później. Wolimy posprzątać pokój 3 razy w tygodniu na odpierdol się niż raz a dobrze. Niestety nie wszystko można, moi drodzy poprawić. Typowa poprawka kłania się również w pracy, a nie wszyscy pracodawcy są wyrozumiali.
Tak więc zrób raz a dobrze, z czasem zauważysz efekty.

3. Szczerość - jest jak taki idealny składnik pizzy czyli zdrowych relacji, bez względu na to czy mowa tu o przyjaciołach czy rodzinie. Szczerości jednak trzeba używać rozważnie i przy odpowiednich osobach. Jednym słowem co z dużo to nie zdrowo. Nie nadużywajcie szczerości, ponieważ jest ona jak pocisk, który z czasem może odbić się od tarczy i przeszyć wam czaszkę. Nie chcąc być postrzeganymi jako typowe chamy, zachowujcie niektóre "szczere" uwagi dla siebie.

4. Do celu! Ogólnie mówiąc wytrwałość. Po co cokolwiek sobie postanawiać, skoro po tygodniu się o tym kompletnie zapomina, bądź udaje się, że już się o ty nie pamięta?!
Czasem warto przeżyć ból rozłąki z papierosami, alkoholem czy słodyczami, by zobaczyć wymarzone efekty!
Osobiście osoby wytrwałe w pracy i postanowieniach budzą u mnie ogromny szacunek

5. Wiem co robię i mówię! Nikt z Was na pewno nie lubi ponosić odpowiedzialności za błędy czy nawet wstydzić się przysłowiowego nieudanego żartu. Dlatego drogi perfekcjonisto, zawsze przemyśl zanim coś powiesz, napiszesz. Sprawdź zanim cokolwiek opublikujesz. Dzięki temu unikniesz nie tylko błędów typu "muj" czy rumieńców na polikach, a poważnych błędów, pomyłek, wstydu i konsekwencji.


Oto moi drodzy 5 z wielu cennych wskazówek, które z pewnością ułatwią wam życie!
Po za tym nie zapominajcie również o lojalności, rozwijaniu umiejętności i wielu istotnych rzeczach.
Jak już wspomniałem, nie twierdze, że wasze życie z pewnością zmieni się na lepsze jednak jestem ciekaw: Jakie macie zdanie na temat powyższych sposobów?
Może macie własną "receptę na sukces"?
Jestem bardzo ciekaw :)
 
                                                                                          /NC

sobota, 30 sierpnia 2014

Ice Bucket Challenge. Czy na pewno wiesz o co chodzi?!

Witajcie internetowi podróżnicy!
Ostatnio wewnętrzne głosy zmuszały mnie bym poruszył kwestie dobrze znanego wszystkim popularnego ALS Ice Bucket Challenge. Przypuszczam, iż jest to temat dosyć oklepany w "blogosferze", ale krew by mnie zalała gdybym nie wtrącił swoich 5 groszy. A więc czym jest dokładnie Ice Bucket Challenge?
ALS Ice Bucket Challenge jest to wyzwanie rzucane znajomym, polegające na wylaniu na siebie kubła lodowatej wody. Wyzwanie jest, a przynajmniej było rzucane w szczytnym celu, ponieważ challenge ten ma nas nieco zbliżyć do osób cierpiących na stwardnienie zanikowe boczne.



Stwardnienie zanikowe boczne jest nieuleczalną, chorobą. Zazwyczaj choroba ta zabija w ciągu około 5 lat, najpierw zanikają mięśnie kończyn, a w ostatnich stadiach choroby dochodzi do całkowitego paraliżu oraz śmierci, gdy mięśnie oddechowe nie są w stanie już pracować.

Wracając do wyzwania. Jeśli otrzymamy wyzwanie i nie wykonamy go musimy wpłacić pewna kwotę pieniędzy (którą o ile się nie mylę jest 100$) na konto jednej z fundacji zajmującej się właśnie tą chorobą.

Jednak problem tkwi w tym, że Ice Bucket Challenge przyjął zupełnie inna formę. W Polsce został zapoczątkowany głównie wśród celebrytów i osób wpływowych, które prócz wylewania na siebie wody, często wspierały pieniężnie fundacje działające na rzecz osób cierpiących na stwardnienie zanikowe boczne. Jednak niestety wyzwanie te zawędrowało pośród tłumy przeciętnych gimnazjalistów. Większość z osób wykonujących Ice Bucket Challenge nie ma pojęcia o istocie tej akcji.
"Do wykonania Ice Bucket Challenge wyzywam Kasie, Asie i Marka. Jeśli nie oblejecie się woda w ciągu 2 dni musicie kupić mi czekoladę. Hehe"  - Poważnie?!
Już nie wspomnę o tym, że woda, która ma być lodowata najczęściej pochodzi z kranu, nie jest odpowiednio zmrożona, nie zawiera w sobie nawet grama lodu i ma zapewne +13 stopni!
Nie dość, że akcja ta trafiła w ręce "dzieci" i w dodatku jest wykonywana fatalnie, tylko i wyłącznie dla "fanuuu" i uzyskanie komentarzy pod filmem typu: "Ale beka", "Co za wariatka hehe" czy "Mamy nowa mis mokrego podkoszulka!" to osoby wykonujące ją prawdopodobnie nie słyszały o tak tragicznej chorobie którą jest właśnie stwardnienie zanikowo boczne.

Tak więc z tego miejsca apeluje do wszystkich osób, by były świadome tego co robią i po co. A jak uż cos robią to niech zrobią to tak jak należy.
Jestem jednak ciekaw waszej opinii.
Wykonywaliście Ice Bucket Challenge? Jakie macie zdanie na jego temat?

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rockowa trójka.

Macie czasem tak, że nawet w głośnikach czy słuchawkach odczuwacie ciągłą monotonię? Nieustannie klikacie jeden i ten sam przycisk "next" licząc na to, że w waszym odtwarzaczu traficie na jakiś dobry, zapomniany kawałek, którego nie znacie na pamięć?
Jeśli od czasu do czasu wam się to zdarza zawsze można wyeliminować oklepane utwory i zapełnić kartę pamięci nowymi, ale co jeśli jesteśmy przywiązani do kilkunastu zespołów, których twórczość znamy i w mp3/telefonie/laptopie mamy? Nie ma nic wspanialszego niż poznawanie nowych wykonawców, zespołów i "uczenia" ich się na nowo! Pozwoliłem sobie więc trochę przyłożyć do tego rękę i przedstawić wam kilka, a konkretniej 3 zespoły grające muzykę rockową. Wiem, że o gustach się nie dyskutuje, że gust jest jak dupa i każdy na swoją, dlatego też zespoły które wybrałem różnią się trochę od siebie i każdy z nich będzie z innej "beczki". Oczywiście nie liczę na to, że wszyscy się w nich zakochanie, wytatuujecie na przed ramieniu tekst i będziecie śpiewać ich utwory codziennie pod prysznicem. Chce wam po prostu je przedstawić i krótko opisać.


Na początku pod lupę wezmę zespół Three Days Grace, którego słucham od dobrych 5 lat.
3DG jest Kanadyjskim zespołem założonym w roku 1992. Grupa ta do roku 1997 tworzyła pod nazwą Groundswell. Chłopaki mają na swoim koncie 5 genialnych albumów.
Zespół w marcu tego roku wydał najnowszy singiel "Painkiller", gdzie mamy okazje oficjalnie sprawdzić jak w roli nowego wokalisty zespołu sprawdza się Matt Walst.



Mimo tego, że Matt nie wypadł, źle nie mogę się powstrzymać by podzielić się z wami własnym spostrzeżeniem na temat tego, że poprzedni wokalista Adam Gontier sprawdzał się w tej roli fenomenalnie!





Oczywiście oprócz porządnego brzmienia możemy również zaobserwować niebanalne teksty.



Rzecz jasna, Polacy nie gęsi i swój język mają. Więc dla fanów Polskiej muzyki też coś mam!
happysad! Zespół ten gra nie "od wczoraj", bo od roku 1995. Jednak oficjalne logo i nazwa grupy zostały uformowane dopiero w roku 2002.







Na sam koniec uraczę was smacznym kąskiem, którym jest grupa Red. Zespół powstał w 2004 roku i do tej pory wydał cztery albumy studyjne.










Mam nadzieje, że troszeczkę powiększyłem wasza muzyczną play listę, bo na tym właśnie mi zależało. Możecie mieć mi za złe to, że o zespołach powiedziałem na prawdę mało, ale z jednej strony nie ważne co bym powiedział, bo takie zespoły jak te mówią same za siebie.
Jestem jednak ciekaw co Wy o nich sądzicie? Mieliście/miałyście z nimi styczność wcześniej? A może gustujcie w kompletnie innej muzyce?

               


sobota, 16 sierpnia 2014

Instrukcja obsługi faceta - Czego nie mówić i dlaczego?

Witajcie drogie samice!
Jako że to głównie wy zaglądacie na mój skromy blog postanowiłem stworzyć post (być może serie postów) skierowaną tylko i wyłącznie do Was, który nie ukrywajmy, może wam się przydać w życiu, pod warunkiem, że nie jesteście lesbijkami lub w najbliższym czasie nie planujecie zmiany płci. No chyba, że ten post okaże się totalna porażką, masą nieprzydatnych i źle sklejonych informacji - kolejnym gwoździem do mojej ciasnej, ciemnej trumny.
Ale jak to mówi dzisiejsza młodzież, czy jak kto woli "gimbusy" Yolo!

Jednak zanim zacznę wymienienie różniących nas cech, zachowań, upodobań, poglądów itp. podkreślę: Nie tyczy to się wszystkich mężczyzn jak i kobiet. Mówię tu o większości. Jeżeli jednak coś Ci tu "nie psuje" prawdopodobnie oznacza to, że Ty czy twój/twoja partner/partnerka (niepotrzebne skreślić) należycie do mniejszości, wyjątków i odbiegacie od pierwowzoru na, którym dziś się skupię.

Porównanie obu płci.


Jak wszyscy wiemy mężczyźni, mimo posiadania "dwóch mózgów" są dosyć prości w przeciwieństwie do was kobiet. Nie, w tej chwili nie kieruję się stereotypami wy kobiety macie nieco więcej życiowych planów, ambicji już od małego. U nas, mężczyzn "rozkwita" to nieco później, a u niektórych osobników wcale - co możemy zaobserwować mijając nieopodal sklepu nieprzyjemnie pachnącego, brudnego Pana z piwem. Prócz tego różnimy się chociażby sposobem dojrzewania. Kiedy wy dojrzewacie emocjonalnie - my seksualnie. Kiedy wy szukacie w nas oparcia, księcia na białym koniu, który będzie was przytulał, trzymał za rękę, utulał do snu i oglądał z wami romantyczne szmiry, my prawdopodobnie w tej chwili wyobrażamy sobie was nago. Jednak z biegiem czasu my również dojrzewamy emocjonalnie, wy seksualnie... czyli wszyscy kończymy w tym samym miejscu. Mimo to mamy kompletnie inny tok myślenia, i cechy co nie jest tu odkryciem.
Chociażby:
Was kobiety, częściej niż mężczyzn charakteryzuje odpowiedzialność (zazdroszczę wam), która bardziej przyda wam się w życiu biorąc pod uwagę chociaż by to, że w przyszłości będziecie musiały (a raczej mogły) urodzić dzieci, wychować dzieci czyli jednym słowem założyć rodzinę.

Kolejnym istotnym punktem, różniącym obie płci jest "przeznaczenie"
Mężczyźni lepiej sprawdzają się w roli kierowców, żołnierzy, pracowników firm budowlanych.
Kobiety lepiej sprawdzają się w roli sekretarek, pielęgniarek, kucharek czy nawet sprzątaczek.
Mężczyźni stworzeni są by zdobyć/upolować przysłowiowego "mamuta"
Kobiety zaś stworzone są do pilnowania rodziny, domu pod nieobecność mężczyzny.
Darujcie sobie proszę feministyczne komentarze w moim kierunku, ponieważ dobrze wiemy, że życie funkcjonuje mniej więcej tak od bardzo dawna i jest to dosyć uczciwe. Nikt nie twierdzi, że kobieta nie umie prowadzić samochodu, zarządzać firmą, a mężczyzna gotować i sprzatać, jednak mimo wszystko tak jest lepiej. Tak więc nic z tego drogie feministki! Swoją drogą feminizm zawsze kończy się wtedy, kiedy trzeba wnieść dużą szafę na 4 piętro, więc się nie oszukujmy się.
Jak już wam przedstawiłem kilka istotnych różnic możemy przejść to głównego tematu czyli:

Czego nie mówić mężczyźnie i dlaczego?

 
"Mój były..." - Kobieto, pamiętaj abyś nigdy, ale to nigdy nie porównywała swojego obecnego mężczyzny do poprzedniego partnera! Ponieważ nie lubimy konkurować z byłymi partnerami i rzadko kiedy podejmujemy takie wyzwanie. Równie dobrze mogłybyście powiedzieć, że nie jesteśmy was warci. Wyjątek: "Mój były był... gorszy/głupszy/nudniejszy.
 
"W której bluzce mi lepiej?" - Nie lubimy być stawiani w sytuacji w której to MY decydujemy o tym w co nasza kobieta będzie ubrana, a już tym bardziej wtedy, kiedy kompletnie na damskiej modzie się nie znamy. Wyjątek: Jeżeli jesteś w stu procentach pewna, że Twój facet czy przyjaciel lubi chodzic z Toba na zakupy, a uśmiech na jego twarzy nie jest wymuszony, możesz zapytać.

"Kiedyś wyrwała bym pięciu takich" - Kobieto, żaden osobnik płci męskiej nie chce i nie powinien słuchać o twoich podbojach. Mówienie nam ilu miałyście facetów i co z nimi robiłyście jest po prostu czymś bezmyślnym. Większość z nas czuje się tak jakby startowała z pozycji straconej, gdzie "po wszystkim" trafi do gablotki z "trofeami" o której będziecie opowiadały innym kolesiom. Taką przeszłość zachowajcie dla siebie.

"... Nie prawda. Jestem gruba i brzydka" - Mówimy tu o przypadku w którym to mężczyzna mówi wam komplement. Bez względu na to czy komplementujemy wasze włosy, urodę, figurę czy nawet ubiór, nie zaprzeczajcie! Jeżeli mówimy wam coś takiego (szczerze) to znaczy, że jest to nasze zgadnie, nasz gust w który nie macie prawa ingerować, poprzez wmawianie nam, że tak nie jest. Jeżeli chcecie podkreślić, że macie inne zdanie na ten temat, czy wykazać się skromnością, sypnijcie drobnym "Dziękuje, ale nie" czy "Dziękuje, ale mam inne zdanie" w tej sytuacji osoba komplementująca czuje się bardziej komfortowo. Wyjątek: Możesz zaprzeczyć wtedy, gdy komplement Cię uraża, po czym strzelić nas w pysk.

"Nie za długo grasz w te grę/oglądasz telewizje? Skończ już!" - Nie odrywaj mężczyzny od jego ulubionego zajęcia, bez względu na to czy są to gry, mecze, filmy czy zbieranie znaczków. Jeśli czujesz się niezauważana poprzez jego hobby, któremu poświęca całą swoją uwagę, zwróć ją na siebie. Zaproponuj mu inne zajęcie, które będzie mógł dzielić z Tobą. "Pójdziemy na spacer/do kina/uprawiać seks?" Wyjątek: Jeśli Twój faceta od tygodnia gra w jedna grę, kisi się przed telewizorem, robiąc sobie przerwy tylko na "siku" oraz nie reaguje na Twoje prośby, błagania czy seksualne propozycje zostaw go.


 
"To twoja wina!" - Nie powinnaś zarzucać swojemu facetowi, że wszystkie niepowodzenia w Twoim/waszym życiu są jego winą. Oczywiście, nie mówię o tym, że za każdym razem gdy z jego powodu wali Ci się życie masz go głaskać po główce! Zawsze przeanalizuj problem i zwróć uwagę czy nie miałaś w tym jakiegoś udziału. Faceci lubią kobiet, które potrafią przyznać się do błędu.

"Wyglądam grubo?" - Nie zadawaj pytań za które znasz odpowiedz. Każdy porządny mężczyzna, bez względu na to czy masz 40, 60 kg czy 100 kg powie "nie". Więc jeżeli uważasz, że masz sporą nadwagę nie miej wyrzutów, że facet Cię okłamał.

 

"Przystojnych masz kolegów" - Jeśli jesteś z facetem bądź też Ci na nim zależy nigdy tego nie mów! Nie ważne jak idealni będą kumple twojego faceta zatrzymaj to tylko dla siebie i chyba nie musze tłumaczyć dlaczego.

"Będziemy mieć trójkę dzieci i dom z ogrodem" - Jeśli jesteś w związku x czasu, a ukochany nadal nie klękną przed Toba i nie wypowiedział magicznych słów "Wyjdziesz za mnie?" unikaj tych tematów. My mężczyźni odbieramy to jako nacisk. Nie lubimy być pociągani do odpowiedzialności w ten sposób, szczególnie gdy jesteśmy młodzi. Równie dobrze mogłybyście powiedzieć "Klękaj! Jak już skończysz mi się oświadczać planujemy ślub i kupujemy dom, gdzie po przeprowadzce spłodzimy nasze dziecko!" Tylko nas w ten sposób odstraszacie. Wyjątek: 1. Planujecie wspólną przyszłość, jest to wtedy jak najbardziej dopuszczalne. 2. Mówisz sarkastycznie. 3. Twój facet ma 40 lat i nie potrafi wziąć waszego życia w swoje ręce

"Czy ty patrzysz na jej tyłek?!" - Udowodniono naukowo, że nasz popęd seksualny jest silniejszy. Oglądanie się za innymi kobietami, gdy jesteśmy w związku moim zdaniem jest jak najbardziej naturalne. To, że spojrzymy na inną wcale nie znaczy, że was nie kochamy, nie podobacie się nam Wyjątek: Możesz się martwić gdy Twój facet sporadycznie gapi się z apetytem na twoja mamę czy siostrę ewentualnie najlepszą przyjaciółkę.

 

"Nie ja się nie gniewam... Nic się nie stało." - Jeżeli leży wam coś na sercu, macie pretensje do swojego faceta, bo postąpił źle, nie unikajcie tematu! Gdy zapytamy "Co się stało?" bądźcie, proszę z nami szczere i powiedzcie jaką to okropną krzywdę wam wyrządziliśmy. Nie odzywanie się do nas przez pewien okres czasu nie jest stosowną karą czy rozwiązaniem, ponieważ nie czytamy wam w myślach i nie wiemy jak wam pomóc.

"Chcesz iść w tym?" - Nie powinnyście decydować o zawartości szafy waszego faceta, tak jak on nie decyduje o waszej. Większość mężczyzn ma określony styl bądź też stawia na prostotę czy komfort. Wyjątek: Jeżeli Twój chłopak poprosi Cię o rade w doborze ciuchów, czy na ważną imprezę wybiera się w brudnej, wczorajszej koszuli i starych dresach, ingeruj!

"Poradzę sobie sama!" - Większość z nas lubi kobiety stanowcze i niezależne, jednak jeśli masz zamiar wziąć się za remont, a za przeproszeniem gówno wiesz o tym jak to zrobić i  czym różni się młotek od wkrętarki, nie wahaj się poprosić o pomoc, jeśli sami Ci jej nie zaproponujemy.

"Moja matka miała rację" - To słowa, które wypowiedziane z ust kobiety bola najbardziej. Są dla nas jak cegła spadająca z 4 piętra, wprost na nasze krocze. Jeśli choć trochę wam na nas zależy nigdy tego nie mów. Wyjątek: Jeśli twoja matka mówiła, że związanie się z nami było najlepsza decyzja jaką podjęłaś, możesz

"Do kina? Nie mogę, idę na zakupy z Mariolką" - Nie twierdzę tu, że nie macie prawa wyrwać się od szarej codzienności i zaopatrzyć się w kilka kolorowych, modnych szmatek. Jednak jeśli masz możliwość odwołania "szopinguuu", bądź te przełożenia go, skorzystajcie z niej. Lepiej jest gdy nie przekładacie swoich przyjaciółek nad swojego faceta.

 

"Nie, boli mnie głowa" - Nie odmawiaj swojemu mężczyźnie tej przyjemności, jaką jest seks. Jednak jeśli naprawdę nie masz na to ochoty powiedz wprost lub wymyśl ambitniejszą wymówkę.

 

"Kupisz mi to?" - Nie pytaj o to faceta, a szczególnie wtedy gdy wasz związek trwa od miesiąca czy trzech. Jesteście wtedy automatycznie spostrzegane jako materialistki, naciągaczki.

"Zapłacę za siebie" - Tu znów poruszamy kwestię pieniędzy. Są różni mężczyźni. Dla jednych płacenie za kobiety, gdy zabiera się je na pizze, do McDonald'sa czy na nieco romantyczniejszą kolację jest "codziennością". Gdy wykazujemy się tego rodzaju uprzejmością nie odmawiajcie nam.
Wyjątek: Chyba, że jesteście pewne, że dany mężczyzna nie jest przy kasie i wydaje właśnie swoje ostatnie pieniądze kiedy ty masz ich w chuj.

"Facet to świnia" - Dobrze wiemy, że nasza kultura osobista, a bynajmniej wielu z nas, ma sporo do życzenia. Radzę jednak byście używały tego popularnego stwierdzenia tylko w obecności kobiet.

"Zaraz, tylko ogolę nogi" - Nigdy nie mówcie facetowi co robicie w łazience, gdy czeka na "swoją kolej" czy aż wreszcie będzie mógł wyjść ze swoją ukochaną i usiąść przy zarezerwowanym stoliku. Na prawdę nas to kompletnie nie obchodzi, a niektórzy faceci woleli by uniknąć posiadania takich informacji.

"Przejrzałam Twój telefon. Kim jest Agnieszka?" - Kategorycznie NIE! Nigdy nie naruszajcie prywatności jakiegokolwiek mężczyzny, nawet jeśli wszystko co "wygrzebiecie" zachowacie dla siebie. Unikajcie też nadmiernego okazywania zazdrości "Kto to? Jak długo się znacie?" Mężczyzna nie lubi być przytłoczony przez was w ten sposób.



"Podasz mi portfel z torebki?" - Kobieca torebka jest niczym studnia bez dna, w której trzymacie wszystko czego potrzebujecie, czyli na prawdę mnóstwo rzeczy, wśród których przeciętny mężczyzna nie może odnaleźć absolutnie niczego.
 
Na tym bym zakończył. Jeżeli wytrzymałyście do końca mogę być z siebie dumny(?)
Podkreślę, iż ten post nie jest tylko i wyłącznie mojego autorstwa. Kilka myśli podsunęła mi właśnie kobieta. Był bym niezmiernie wdzięczny, gdybyście zechciały się do danego postu odnieść. A konkretniej interesuje mnie: Czy był ciekawy/pomocny? Czy nie uraził was w żadnym stopniu? Czy się z nim zgadzacie?
Pamiętajcie też, by nie kupować nam krawatów. Do następnego postu.  :)
 
                                                                              /NC i niewielka pomoc ze strony płci pięknej
 
 
 
 
**Jest to wersja beta. Poprawki wprowadzę później**
 

środa, 13 sierpnia 2014

Szczęśliwi czasu nie liczą

Kto z nas nie cierpi na chroniczny brak czasu? Jeśli jednak ktoś taki istnieje, nich zgłosi się do mnie, bardzo chętnie go poznam!

Przyznać się niestety muszę, że do napisanie czegoś porządnego na blogu zabieram się ponad tydzień. Wcześniej sypnąłem wam kilkoma wpisami, których napisanie mieściło się w przeciągu 30 minut. Dlaczego? Przecież chcę napisać coś długiego i fascynującego, a nie mogę! A dlaczego nie mogę? Bo brakuje mi czasu...
Mój stos rzeczy do zrobienia czy filmów do obejrzenia stale się powiększa. Ale wszystkim się zajmę, nawet obejrzę te filmy... Jak znajdę czas! Jak znajdę czas to, spotkam się ze wszystkimi, z którymi planuje się spotkać już od dawna. Oczywiście pod warunkiem, że Oni znajdą czas w tym samym czasie.
Lecz nie jesteśmy tu po to bym prawił wam morały jak funkcjonuje świat i czemu doba trwa tylko 24h. Sęk w tym, że jeżeli znaleźliśmy problem (którym w tym przypadku jest brak czasu) to trzeba znaleźć również przyczynę i rozwiązanie!
Tu głównie odwołam się do roku szkolnego.

Oczywiście standardowo - Za dużo zadań domowych! Jako, że większość uczniów szkół ponadgimnazjalnych jest przepełnionych ideami i ambicjami (bo są tez tacy, których jedyną ambicja jest "wyciągnąć na dwójkę") Większość ta jest gotowa wypełniać wszystkie swoje szkolne obowiązki, najlepiej jak tylko potrafi. Ale co zrobić gdy jest ich tyle ile jest? Czyli za dużo?
Takie przepracowany, szary uczeń wraca do domu po kilku godzinach ścisłej nauki i staje przed jednym z życiowych dylematów:
Odrobić wszystkie lekcje i stracić tak cenny czas, który mógł by wykorzystać nieco inaczej, czy nie odrobić, za to zintegrować się z członkami rodziny, rozwijając kontakty społeczne.
Jeśli wybierze opcje pierwszą stanie się społecznie odizolowany, ucierpi na tym jego psychika.
Jeśli wybierze te drugą opcję, następnego dnia w szkole zarobi kilka negatywnych ocen, przejmie się tym dogłębnie, załamie i zaś jego psychika ucierpi! I którą drogę cierpienia tu wybrać?

A co z wakacjami? Nie wiem jak wam, ale mi wciąż brakuje czasu. Dlaczego?
Jednym z powodów jest brak organizacji. W wakacje zazwyczaj dzieje się nie wiele w kontekście obowiązków, pracy ciężkiej, wytężania umysłu  (nie twierdze, że nie funkcjonuje wcale)
W wakacje podstawą jest wypoczęcie czy przygotowanie się duchowo do powrotu do szkoły, bo już za miesiąc twoje życie będzie wypełnione kartkówkami, sprawdzianami i pracami klasowymi.
I co tu zrobić jak śpi się do godziny 15-nastej? Jak zorganizować resztę czasu?
Już nie wspomnę o tym, że większość naszych ambitnych planów "W te wakacje w końcu przeczytam .... i obejrzę ...." legło w gruzach ze względu na spontaniczne wycieczki naszych rodziców, na które większość z nas nie ma ochoty jechać.

Mógł bym jeszcze wymienić kilka powodów dlaczego, brak mi/nam czasu, a życie "ucznia" nie jest wcale takie kolorowe, beztroskie jak to niektóre "panie w beretach" myślą. Ale szczerze... to mi się nie chce... i nie mam czasu. Zresztą po co?
Bo co my biedni uczniowie mamy z tym zrobić?
A no właśnie! Nic!
To teraz jedyne co mi pozostało to życzyć wam drodzy rówieśnicy, droga młodzieży więcej wolnego czasu i bardziej zorganizowanych wakacji oraz zapytać: "Jak tam u was z czasem?"
Dziękuje za poświęcenie mi trochę swojego czasu.
                            /NC

piątek, 8 sierpnia 2014

Autostopem przez Polskę.

Witam!
Ostatnio wraz z moja lubą wpadliśmy na pomysł zrealizowania wspanialej, pełnej przygód autostopowej wycieczki, wprost do Gdańska. Osobiście była to moja pierwsza taka forma podróży, nigdy wcześniej nie jeździłem autostopem i przyznać się muszę, że miałem kilka obaw z tym związanych. Między innymi nie pocieszał mnie fakt, iż pierw trzeba dany "przewóz" sobie złapać, co w rzeczywistości może potrwać dłużej niż się tego spodziewamy. Mimo wszystko, żądny nowych przygód podjąłem wyzwanie. Oczywiście antykoncepcyjnie zaopatrzyliśmy się w pieniądze na pociąg powrotny i "telefon do przyjaciela", który w każdej chwili był gotów po nas przyjechać. Czyli w sumie nic do stracenia.
To do roboty! Kciuk w górę i amatorski, kartonowy transparent z napisem "Gdańsk"
 
Cóż za szczęście! Nie minęło raptem 20 minut, a tuż obok zatrzymała się czarna Honda. A w niej mężczyzna w średnim wieku, wraz z małżonką, wychylający głową przez okno. "To co do Gdańska? Możemy podwiesić was kawałek, ale niestety wkrótce wysiadamy. Chcecie?" Z entuzjazmem pokiwaliśmy głowami i władowaliśmy się na tylne siedzenia. Piotr i Anna, bo tak właśnie mieli na imię, wybierali się właśnie na urodziny mamy Anny, a teściowej Piotra. Sympatyczne małżeństwo. Piotr przypominał mi typowego "wiejskiego wujka" co w tym przypadku nie jest obrazą. Zabawny, rozmowny człowiek z dystansem do siebie i otoczenia, który lubi wypić o czym tez rozmawialiśmy przez chwilę, poruszywszy kwestie tego dlaczego dziś prowadzi żona. Podróż jak było wcześniej powiedziane skończyła się bardzo szybko, bo trwała raptem 15 minut. Małżeństwo wysadziło nas życząc nam szczęścia, zaś my im wszystkiego dobrego i udanych urodzin u teściowej/mamy.
 
Po tej przewózce było nieco gorzej. Staliśmy w miejscu grubo ponad godzinę, chodząc w kółko, czy nawet skacząc i wymachując chaotycznie rękoma, jak upośledzeni z nadzieją, że ktoś nas zauważy i wykaże trochę dobrych intencji by nas podrzucić, choć kawalątek. Miedzy czasie poruszyliśmy wiele kwestii między innymi to, że pomysł był do dupy oraz tego co mógł bym robić w tym czasie, kiedy bezczynnie tu stoję...
 
Jednak los nadal musiał gdzieś w głębi ducha nam sprzyjać, bo w trakcie debaty na temat tego "Czy to już pora na telefon do przyjaciela?" zatrzymał się samochód. Ciężko było nam ukryć rozbawienie i zniechęcenie, ponieważ owym samochodem był zielony polonez w nie najlepszym stanie. Kierowca uchylił nam szybę i kiwnął głową. I tu pojawia się kwestia nie oceniania książki po okładce czy kierowcy po samochodzie. Kierowcą owego wozu był 21-letni Marcin, student medycyny. Bardzo sympatyczny koleś. Wracał właśnie do domu po kilkudniowym pobycie u rodziców. Marcin mieszkał w okolicach Gdańska, więc mieliśmy ogromne szczęście. W trakcie jazdy poruszyliśmy wiele ciekawych tematów od medycyny, poprzez muzykę i filmy, aż do polityki. Ku naszemu zaskoczeniu okazało się, że mężczyzna podzielał nasze zdanie w wielu kwestiach. Po do tarciu do celu tj. mieszkania Marcina, co trochę trwało, bo samochód zgasł kilka razy, zostaliśmy zaproszeni na kawę, lecz niestety ze względu na to, że to Gdańsk był naszym punktem docelowym, musieliśmy odmówić. Oczywiście z Marcinem zostaliśmy w kontakcie.
 
To teraz Gdańsk! Już tak nie daleko. Jakieś dobre półgodziny drogi. Wystarczy trochę szczęścia. No i proszę bardzo. Po kilkunastu minutach zatrzymała się czerwony Mercedes, a zza uchylonej szyby usłyszeliśmy "Wsiadajcie!" Ku naszym oczom ukazał się chyba najbardziej niespodziewany widok. Kierowcą danego auta był ksiądz. Ja jak i Monika nie czuliśmy się z tym specjalnie komfortowo, ponieważ obydwoje nie wierzymy w Boga. Mimo wszystko jednak nie daliśmy tego po sobie poznać chociaż przez chwile poruszyliśmy kwestię religijną. Podróż była jedna z ciekawszych, ponieważ głównie rozmawialiśmy o egzorcyzmach, a dany temat bardzo mnie ciekawi. Po tej ciekawej, lecz krótkiej rozmowie dotarliśmy do celu. Witam Gdańsk!
Spędziliśmy tam miło dzień. Oczywiście, jeśli chodzi o drogę powrotną to skorzystaliśmy z telefonu do przyjaciela, bo nie widziało nam się spanie na dworcu, a na "autostopowanie" było niestety za późno
 
Biorąc pod uwagę to, że dotarliśmy do celu, poznaliśmy wiele ciekawych osób, a żadna z nich nie pozbawiła nas życia czy organów wewnętrznych, autostopową wycieczkę mogę jak najbardziej zaliczyć do udanych :) Kto wie, może jeszcze kiedyś to powtórzę?
 
A wy drodzy Blogowicze jaki macie stosunek do autostopowiczów? Podróżowaliście kiedyś w ten sposób, a może mieliście okazje, kogoś takiego podwieźć? Chętnie poznam wasze zdanie i doświadczenia! Pozdrawiam :)
                                                                                                     /NC

środa, 6 sierpnia 2014

Wpierdalajmy Polskie jabłka na złość Putinowi!

Siema!
Witam was w tym krótkim i chaotycznym poście, którego pisanie zajęło mi w sumie jakieś 2 minuty, mimo wszystko mam zamiar go opublikować i w głębi ducha mam nadzieję, że nie potraktujecie go jako kolejne internetowe wypociny - Nadzieja matka głupich.
Pewnie każdy z was, albo chociaż połowa słyszała o tej całej "aferze" z Polskimi jabłkami i tym, że już nie będą wędrować do Rosji. Internauci i nie tylko zapoczątkowali kolejna super akcję w której, każdy Polak, chcący udowodnić jakie to te nasze jabłuszka są cudowne, piękne i zdrowe, że wcale nie musza być transportowane do Rosji powinien wpierdalać je codziennie. Jedno, dwa czy kilogram. Nie istotne. Ma je jeść! Z jednej strony super akcja, która ma na celu dokopać Rosji, ale spójrzmy na to inaczej:
Rosja ma to w dupie. To tylko jabłka, które swoja droga zawsze można ściągnąć skąd indziej.
No, cóż ale swoją drogą Polakom nie można odmówić pomysłowości i poczucia humoru
Czy ja w danej akcji uczestniczę?
Nie, w życiu. Mimo wszystko cieszę się, że "Polaczki" jednoczą się poprzez wpierdalanie tych jakże smacznych owoców w "walce" z Putinem. Szkoda tylko, że Polska nie transportowała do Rosji alkoholu, czekolady i papierosów w dużych ilościach, wtedy bym was wsparł :)
A jak wygląda wasze podejście do sprawy?
/NC